W
zeszłym roku napisałem bloga, a właściwie to jak się okazało
recenzję American McGee's Alice, które pomimo wielu lat na karku
okazało się dla mnie fenomenalną grą pod każdym względem
zatrybiło niczym w szwajcarskim zegarku. Tak więc po chwili
odpoczynku od tej gry postanowiłem wziąć się za jej kontynuację,
która ukazała się w rocznicę wypuszczenia pierwszej części i
jest inaczej, ale czy gorzej? O tym dowiecie się czytając dalej.
Akcja
Alice Madness Returns ma miejsce kilka lat po wydarzeniach z jedynki.
Alicja trochę podrosła, ale koszmary odnośnie utraty całej swojej
rodziny znowu wracają i powoli doprowadzają ją do szaleństwa. Grę
zaczynamy od wizyty u psychiatry, który ma za zadanie pomóc naszej
bohaterce w walce z demonami przeszłości. Niestety seanse nic nie
pomagają tak więc musimy ponownie sami wskoczyć do Krainy Czarów
by ocalić świat a także i siebie. I tu będzie pierwszy szok, bo
owa kraina nie jest już aż tak mroczna jak w pierwowzorze, a
bardziej szalona co według mnie działa na plus.
Vale of Tears z ponurego miejsca stało się przepiękną lokacją
W grze
mamy dwie główne lokacje – Krainę Czarów i Londyn z czasów XIX
wieku pomiędzy którymi wędrujemy. Jeśli myślicie, że Londyn
wygląda przepięknie, to jesteście w grubym błędzie. Jest to
miejsce bardzo zepsute i pokazujące w jak okrutnej rzeczywistości
przyszło żyć Alicji. Ludzie umierają na ulicy, inni się biją, a
jeszcze inni piją aż do zgonu. Witamy w szalonym Londynie. A jeśli
chodzi o miejsca w Krainie Czarów w której to będziemy spędzać
najwięcej czasu, to te są bardziej szalone niż człowiek to mógłby
sobie wyobrazić. Na początku świat wydaje się piękny i radosny,
więc o co tutaj chodzi? Im dalej idziemy tym widzimy coraz więcej
zepsucia i dziwnej mazi, która oplata świat. A ten jak już
wspomniałem jest bardzo szalony. Każda z lokacji jest tematyczna.
Odwiedzimy herbaciarnię Szalonego Kapelusznika, tajemniczy świat kart, krainę lalek czy
też znowu wrócimy do pałacu Królowej Kier, który teraz pokrywa
jakaś zgnilizna, ale władczyni się tym nie przejmuje i pomimo
skopania jej tyłka nadal sobie siedzi na tronie nie zważając, że
wszystko dookoła popada w ruinę. Jednak najważniejszym celem
Alicji jest dogonienie Piekielnego Pociągu, który to wydaje się
zgłębiać rozwiązanie zagadki podpalenia rodzinnego domu, ponieważ
jak się z czasem okazuje to wydarzenie wyglądało zupełnie
inaczej, ale nie zdradzę więcej, bo wtedy bym mógł wam zepsuć
granie. Świetny bajerem jest to, że strój Alicji jest dostosowany
do odwiedzanej lokacji. Owszem można w menu głównym gry samemu
wybrać sobie strój dla naszej protagonistki, który daje jakieś
dodatkowe umiejętności, ale osobiście preferuje granie w
standardowym wdzianku, bo jak już wspomniałem ulega ono zmianie w
zależności od odwiedzanej miejscówki.
To co
jeszcze robi wrażenie to cutscenki, które wyglądają tutaj wprost
fantastycznie. Nie są to urywki na silniku gry, a sceny wyglądające
jak wystąpienia teatralne kukiełek co mnie bardzo się spodobało.
Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o oprawie graficznej,
która owszem nie jest fatalna jak na rok 2011, ale widać, że
pecetowy port był robiony na odwal się. Owszem same lokacje wygląda
bardzo ładnie, ale widać także, że tekstury są mocno
porozciągane w niektórych etapach np. na niektórych postaciach co
wygląda trochę strasznie. Jednak jeśli nie przywiążecie do tego
oka, to można to całkowicie olać i grać dalej. Nie mogę nie
wspomnieć o modelu samej Alicji, który jest wykonany znakomicie.
Animatorzy musieli długo siedzieć i przygotowywać go z dokładną
dbałością o najmniejsze detale. Owszem od czasów tegoż tytułu
wyszło sporo gier w których można się zachwycać nad
zachowywaniem się włosów, ale że ja mam mało z nimi ostatnio do
czynienia tak więc gdy widziałem falujące włosy bohaterki podczas
skoku czy też swobodnego latania, to byłem oczarowany tym detalem.
Mała rzecz, a cieszy :)
Może herbatki mości panie króliku? :)
Sam
gameplay przeszedł wiele zmian. Walka stała się bardziej
taktyczna. Już nie ma swobodnego biegania i ciachania wszystkiego
dookoła. Teraz liczy się podejście taktyczne, spryt i czasami łut
szczęścia, ponieważ na każdego przeciwnika jest jakiś sposób,
ale trzeba samemu go odkryć. A jeśli o nich chodzi, to na swojej
drodze spotkamy bardzo ciekawe maszkary. Potwory z mazi, straszne
lalki, czajniki plujące wrzątkiem to tylko kilka przykładów
przeciwników z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w grze. Bardzo
przydatne podczas walki jest unikanie, które nie zawsze działa tak
jak chcemy, ponieważ gdy raz chciałem ominąć jakiegoś
przeciwnika, to Alicja w niego wchodziła i przez to dostawałem
obrażenia. Arsenał broni jest bardzo różnorodny. Mamy nóż
kuchenny czyli standardowe wyposażenie każdej kury domo....znaczy
wyposażenie Alicji, solniczko-pieprzniczkę, która trochę może
przypominać gatling guna czy też metalowy drążek zakończony
głową konia służący głównie do rozwalania niektórych ścian,
ale warto go także stosować przeciwko silnym wrogom, bo jest na
nich bardzo skuteczny. W arsenale Alicji znajdziemy także parasolkę
służącą jako tarcza oraz bombę w kształcie królika, która
jest bardzo przydatna zwłaszcza gdy będzie jakaś platformowa
zagadka. A jeśli już przy tym jesteśmy, to w grze jest bardzo dużo
fragmentów platformowych. Znów odniosę się do pierwszej części
w której to Alicja mogła wykonać pojedynczy skok i chwycić się
krawędzi. Tutaj potrafi zrobić podwójny a nawet potrójny skok
oraz swobodny lot, ale krawędzi się nie chwyta, więc pomimo
ułatwienia w postaci podwójnego skoku jest także utrudnienie, bo
skok trzeba odmierzyć dokładnie. W początkowych etapach gra nas za
to nie każe, ale im dalej tym dokładniejsze skoki trzeba robić. Tak więc umierać będziecie często jeśli nie przemyślicie dobrze
decyzji. Na szczęście nie zostajemy cofnięci za daleko, a do
miejsca w którym zginęliśmy. Checkpointy też są rozłożone dość
często, ale za to w odpowiednich miejscach. Tak więc po trudnej
zagadce na pewno niedaleko czeka automatyczny zapis, dzięki któremu
można na chwilę odetchnąć z ulgą.
Jeszcze na chwilę wrócę do
broni, bo te można ulepszać przy pomocy zębów, które w grze
pełnią funkcję waluty. Dzięki ulepszeniom stają się one
silniejsze co się bardzo przyda podczas starć, więc warto czasami
się zatrzymać i wypatrywać zębów. Oprócz standardowych białych
są także te złote, które dają więcej kasy. Są one czasami
ulokowane w takich miejscach, że warto na chwilę zboczyć z drogi
by je podnieść. Pasek zdrowia Alicji pełnią tutaj kwiaty róży.
Można go rozwijać poprzez znajdowanie specjalnych przejść, które
to przenoszą Alicję do pomieszczeń gdzie trzeba wykonać jakieś
zadanie. Za każde zadanie dostajemy jedną czerwoną buteleczkę. Po
zebraniu czterech dochodzi jeden dodatkowy pączek róży do paska
zdrowia. Gdy jednak podczas walki zostanie nam ostatni kwiatek, wtedy
Alicja może wejść w tzw. Histerię. Jest to tryb w którym staje
się nietykalna i zadaje o wiele większe obrażenia. Przydatne gdy
jest sporo przeciwników. Działa to przez określony czas, ale pod
koniec gry nie raz uratowało mi skórę gdy musiałem walczyć
przeciwko sporej grupie oponentów.
Ta lalka chce się bawić, ale ja nie chcę :D
Wspomnieć
muszę także o umiejętności zmniejszania się zwanej Shrink Sense.
Jak wiecie z książki lub filmu, Alicja po wypiciu buteleczki z
napisem „wypij mnie” się zmniejszyła dzięki czemu mogła
przejść przez dziurkę od klucza. Tutaj jest dokładnie to samo,
dzięki tej umiejętności Alicja potrafi się zmniejszyć i
przechodzić przez dziurki od klucza, które to kryją sekretne
miejsca ze znajdźkami w postaci wspomnień różnych osób czy też
pokazuje niewidzialne dla oka platformy oraz malunki na ścianach
służące czasami za podpowiedzi gdy np. nie wiemy gdzie iść.
Jeśli już o znajdźkach mowa, to jest ich dość dużo. Są
butelki, pomieszczenia z zagadkami, wspomnienia czy też latające
świńskie noski, które po zbiciu ich przy pomocy
solniczko-pieprzniczki potrafią nam dać jakąś niespodziankę.
Jednym razem będzie to dodatkowa platforma do ukrytej lokacji, a
innym kosz smakołyków po zniszczeniu którego dostaniemy dodatkowe
zęby. Ale żeby znaleźć te noski, trzeba czasami się zatrzymać i
wsłuchiwać w chrumkanie. Tak więc zalecam grać w ten tytuł na
słuchawkach, bo maicie wtedy większe szanse na znalezienie ich.
Jeśli
chodzi o soundtrack, to nie jest on jakiś powalający. Leci sobie w
tle i czasami przygrywa jakiś fajny utwór, ale w większości są
to po prostu dobre kompozycje w porównaniu do OST-a z jedynki to
niestety wypada blado. Mimo, że nad nim również siedział Chris
Vrenna, ale nie był tym razem sam, więc może dlatego nie ma już
takiego mroku jak w pierwowzorze. Nigdy nie zapomnę tego płaczu
Alice w kawałku z labiryntu. Szkoda, że i tu nie ma takich smaczków
w muzyce.
Ja lataaaaaam!
Zanim
przejdę do podsumowania, to muszę jeszcze wspomnieć o
voice-actingu, który tym razem jest bardziej rozbudowany, ponieważ
w scenkach czy też wspomnieniach występują dodatkowe postacie
powiązane w jakiś sposób z Alicją i z tym co się działo po
tragedii z jej przeszłości. Każdy z głosów zalatuje brytyjskim
co jest dużym plusem. Dzięki temu czuć większą immersję ze
światem i z miejscem w którym rozgrywa się akcja gry. Lubię takie
przywiązanie do szczegółów. Niestety gra nie ustrzegła się
także bugów. Zdarza się, że przeciwnik potrafi zawiesić się na
chwilę na jakiejś przeszkodzie gdy szarżuje na nas, a i też
Alicji zdarzają się zwiechy. Raz zawiesiła się podczas lądowania.
Po prostu wleciała w teksturę krawędzi i w niej utkwiła. Nie
mogłem ani zginąć ani się nią ruszać. Musiałem zrestartować
od ostatniego checkpointu i przejść ten fragment jeszcze raz. A i
kamera też czasami potrafi oszaleć podczas taktycznych starć. Tak
więc czasami nie tylko walczymy z przeciwnikami, ale i z kamerą,
która podczas starć potrafi dostać niezłego pierdolca.
Plusy:
- klimat szaleństwa i bardzo ciekawa fabuła
- świetnie zaprojektowane lokacje oraz przeciwnicy
- cutscenki ala przedstawienia teatralne
- mnóstwo znajdziek
Minusy:
- bugi i problemy z kamerą podczas walk
- muzyka nie zachwyca, choć jest kilka dobrych nut, ale to za mało
- trochę skopany port na pc
Ocena
ogólna: 8.0
Świat lalek rodem z najgorszych koszmarów
Podsumowując.
Alice Madness Returns to udana kontynuacja przygód Alicji z bardzo
dobrą fabułą, ciekawym pomysłem na rozgrywkę, świetnie
zaprojektowanymi lokacjami oraz pomysłowymi przeciwnikami. Nawet
jeśli nie mieliście styczności z pierwszą częścią to i tak
warto spróbować Szaleństwa Alicji, bo to bardzo dobry platformer,
na którego ukończenie potrzebować będziecie ok 15-20 godzin w
zależności czy chcecie tylko przebrnąć przez fabułę czy
pozbierać wszystkie możliwe znajdźki. A to długo nawet jak na
platformówkę przy której na pewno będziecie się dobrze bawić.
Ja bawiłem się wyśmienicie z Alicją i żałuję, że to już
koniec. Może wróci w trzeciej części? Kto wie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz