wtorek, 16 stycznia 2018

Szaleństwo powraca czyli recenzja Alice Madness Returns


W zeszłym roku napisałem bloga, a właściwie to jak się okazało recenzję American McGee's Alice, które pomimo wielu lat na karku okazało się dla mnie fenomenalną grą pod każdym względem zatrybiło niczym w szwajcarskim zegarku. Tak więc po chwili odpoczynku od tej gry postanowiłem wziąć się za jej kontynuację, która ukazała się w rocznicę wypuszczenia pierwszej części i jest inaczej, ale czy gorzej? O tym dowiecie się czytając dalej.

Akcja Alice Madness Returns ma miejsce kilka lat po wydarzeniach z jedynki. Alicja trochę podrosła, ale koszmary odnośnie utraty całej swojej rodziny znowu wracają i powoli doprowadzają ją do szaleństwa. Grę zaczynamy od wizyty u psychiatry, który ma za zadanie pomóc naszej bohaterce w walce z demonami przeszłości. Niestety seanse nic nie pomagają tak więc musimy ponownie sami wskoczyć do Krainy Czarów by ocalić świat a także i siebie. I tu będzie pierwszy szok, bo owa kraina nie jest już aż tak mroczna jak w pierwowzorze, a bardziej szalona co według mnie działa na plus.  


Vale of Tears z ponurego miejsca stało się przepiękną lokacją

W grze mamy dwie główne lokacje – Krainę Czarów i Londyn z czasów XIX wieku pomiędzy którymi wędrujemy. Jeśli myślicie, że Londyn wygląda przepięknie, to jesteście w grubym błędzie. Jest to miejsce bardzo zepsute i pokazujące w jak okrutnej rzeczywistości przyszło żyć Alicji. Ludzie umierają na ulicy, inni się biją, a jeszcze inni piją aż do zgonu. Witamy w szalonym Londynie. A jeśli chodzi o miejsca w Krainie Czarów w której to będziemy spędzać najwięcej czasu, to te są bardziej szalone niż człowiek to mógłby sobie wyobrazić. Na początku świat wydaje się piękny i radosny, więc o co tutaj chodzi? Im dalej idziemy tym widzimy coraz więcej zepsucia i dziwnej mazi, która oplata świat. A ten jak już wspomniałem jest bardzo szalony. Każda z lokacji jest tematyczna. Odwiedzimy herbaciarnię Szalonego Kapelusznika, tajemniczy świat kart, krainę lalek czy też znowu wrócimy do pałacu Królowej Kier, który teraz pokrywa jakaś zgnilizna, ale władczyni się tym nie przejmuje i pomimo skopania jej tyłka nadal sobie siedzi na tronie nie zważając, że wszystko dookoła popada w ruinę. Jednak najważniejszym celem Alicji jest dogonienie Piekielnego Pociągu, który to wydaje się zgłębiać rozwiązanie zagadki podpalenia rodzinnego domu, ponieważ jak się z czasem okazuje to wydarzenie wyglądało zupełnie inaczej, ale nie zdradzę więcej, bo wtedy bym mógł wam zepsuć granie. Świetny bajerem jest to, że strój Alicji jest dostosowany do odwiedzanej lokacji. Owszem można w menu głównym gry samemu wybrać sobie strój dla naszej protagonistki, który daje jakieś dodatkowe umiejętności, ale osobiście preferuje granie w standardowym wdzianku, bo jak już wspomniałem ulega ono zmianie w zależności od odwiedzanej miejscówki.

To co jeszcze robi wrażenie to cutscenki, które wyglądają tutaj wprost fantastycznie. Nie są to urywki na silniku gry, a sceny wyglądające jak wystąpienia teatralne kukiełek co mnie bardzo się spodobało. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o oprawie graficznej, która owszem nie jest fatalna jak na rok 2011, ale widać, że pecetowy port był robiony na odwal się. Owszem same lokacje wygląda bardzo ładnie, ale widać także, że tekstury są mocno porozciągane w niektórych etapach np. na niektórych postaciach co wygląda trochę strasznie. Jednak jeśli nie przywiążecie do tego oka, to można to całkowicie olać i grać dalej. Nie mogę nie wspomnieć o modelu samej Alicji, który jest wykonany znakomicie. Animatorzy musieli długo siedzieć i przygotowywać go z dokładną dbałością o najmniejsze detale. Owszem od czasów tegoż tytułu wyszło sporo gier w których można się zachwycać nad zachowywaniem się włosów, ale że ja mam mało z nimi ostatnio do czynienia tak więc gdy widziałem falujące włosy bohaterki podczas skoku czy też swobodnego latania, to byłem oczarowany tym detalem. Mała rzecz, a cieszy :)


Może herbatki mości panie króliku? :)

Sam gameplay przeszedł wiele zmian. Walka stała się bardziej taktyczna. Już nie ma swobodnego biegania i ciachania wszystkiego dookoła. Teraz liczy się podejście taktyczne, spryt i czasami łut szczęścia, ponieważ na każdego przeciwnika jest jakiś sposób, ale trzeba samemu go odkryć. A jeśli o nich chodzi, to na swojej drodze spotkamy bardzo ciekawe maszkary. Potwory z mazi, straszne lalki, czajniki plujące wrzątkiem to tylko kilka przykładów przeciwników z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w grze. Bardzo przydatne podczas walki jest unikanie, które nie zawsze działa tak jak chcemy, ponieważ gdy raz chciałem ominąć jakiegoś przeciwnika, to Alicja w niego wchodziła i przez to dostawałem obrażenia. Arsenał broni jest bardzo różnorodny. Mamy nóż kuchenny czyli standardowe wyposażenie każdej kury domo....znaczy wyposażenie Alicji, solniczko-pieprzniczkę, która trochę może przypominać gatling guna czy też metalowy drążek zakończony głową konia służący głównie do rozwalania niektórych ścian, ale warto go także stosować przeciwko silnym wrogom, bo jest na nich bardzo skuteczny. W arsenale Alicji znajdziemy także parasolkę służącą jako tarcza oraz bombę w kształcie królika, która jest bardzo przydatna zwłaszcza gdy będzie jakaś platformowa zagadka. A jeśli już przy tym jesteśmy, to w grze jest bardzo dużo fragmentów platformowych. Znów odniosę się do pierwszej części w której to Alicja mogła wykonać pojedynczy skok i chwycić się krawędzi. Tutaj potrafi zrobić podwójny a nawet potrójny skok oraz swobodny lot, ale krawędzi się nie chwyta, więc pomimo ułatwienia w postaci podwójnego skoku jest także utrudnienie, bo skok trzeba odmierzyć dokładnie. W początkowych etapach gra nas za to nie każe, ale im dalej tym dokładniejsze skoki trzeba robić. Tak więc umierać będziecie często jeśli nie przemyślicie dobrze decyzji. Na szczęście nie zostajemy cofnięci za daleko, a do miejsca w którym zginęliśmy. Checkpointy też są rozłożone dość często, ale za to w odpowiednich miejscach. Tak więc po trudnej zagadce na pewno niedaleko czeka automatyczny zapis, dzięki któremu można na chwilę odetchnąć z ulgą. 

Jeszcze na chwilę wrócę do broni, bo te można ulepszać przy pomocy zębów, które w grze pełnią funkcję waluty. Dzięki ulepszeniom stają się one silniejsze co się bardzo przyda podczas starć, więc warto czasami się zatrzymać i wypatrywać zębów. Oprócz standardowych białych są także te złote, które dają więcej kasy. Są one czasami ulokowane w takich miejscach, że warto na chwilę zboczyć z drogi by je podnieść. Pasek zdrowia Alicji pełnią tutaj kwiaty róży. Można go rozwijać poprzez znajdowanie specjalnych przejść, które to przenoszą Alicję do pomieszczeń gdzie trzeba wykonać jakieś zadanie. Za każde zadanie dostajemy jedną czerwoną buteleczkę. Po zebraniu czterech dochodzi jeden dodatkowy pączek róży do paska zdrowia. Gdy jednak podczas walki zostanie nam ostatni kwiatek, wtedy Alicja może wejść w tzw. Histerię. Jest to tryb w którym staje się nietykalna i zadaje o wiele większe obrażenia. Przydatne gdy jest sporo przeciwników. Działa to przez określony czas, ale pod koniec gry nie raz uratowało mi skórę gdy musiałem walczyć przeciwko sporej grupie oponentów.  


Ta lalka chce się bawić, ale ja nie chcę :D

Wspomnieć muszę także o umiejętności zmniejszania się zwanej Shrink Sense. Jak wiecie z książki lub filmu, Alicja po wypiciu buteleczki z napisem „wypij mnie” się zmniejszyła dzięki czemu mogła przejść przez dziurkę od klucza. Tutaj jest dokładnie to samo, dzięki tej umiejętności Alicja potrafi się zmniejszyć i przechodzić przez dziurki od klucza, które to kryją sekretne miejsca ze znajdźkami w postaci wspomnień różnych osób czy też pokazuje niewidzialne dla oka platformy oraz malunki na ścianach służące czasami za podpowiedzi gdy np. nie wiemy gdzie iść. Jeśli już o znajdźkach mowa, to jest ich dość dużo. Są butelki, pomieszczenia z zagadkami, wspomnienia czy też latające świńskie noski, które po zbiciu ich przy pomocy solniczko-pieprzniczki potrafią nam dać jakąś niespodziankę. Jednym razem będzie to dodatkowa platforma do ukrytej lokacji, a innym kosz smakołyków po zniszczeniu którego dostaniemy dodatkowe zęby. Ale żeby znaleźć te noski, trzeba czasami się zatrzymać i wsłuchiwać w chrumkanie. Tak więc zalecam grać w ten tytuł na słuchawkach, bo maicie wtedy większe szanse na znalezienie ich.

Jeśli chodzi o soundtrack, to nie jest on jakiś powalający. Leci sobie w tle i czasami przygrywa jakiś fajny utwór, ale w większości są to po prostu dobre kompozycje w porównaniu do OST-a z jedynki to niestety wypada blado. Mimo, że nad nim również siedział Chris Vrenna, ale nie był tym razem sam, więc może dlatego nie ma już takiego mroku jak w pierwowzorze. Nigdy nie zapomnę tego płaczu Alice w kawałku z labiryntu. Szkoda, że i tu nie ma takich smaczków w muzyce.


Ja lataaaaaam!

Zanim przejdę do podsumowania, to muszę jeszcze wspomnieć o voice-actingu, który tym razem jest bardziej rozbudowany, ponieważ w scenkach czy też wspomnieniach występują dodatkowe postacie powiązane w jakiś sposób z Alicją i z tym co się działo po tragedii z jej przeszłości. Każdy z głosów zalatuje brytyjskim co jest dużym plusem. Dzięki temu czuć większą immersję ze światem i z miejscem w którym rozgrywa się akcja gry. Lubię takie przywiązanie do szczegółów. Niestety gra nie ustrzegła się także bugów. Zdarza się, że przeciwnik potrafi zawiesić się na chwilę na jakiejś przeszkodzie gdy szarżuje na nas, a i też Alicji zdarzają się zwiechy. Raz zawiesiła się podczas lądowania. Po prostu wleciała w teksturę krawędzi i w niej utkwiła. Nie mogłem ani zginąć ani się nią ruszać. Musiałem zrestartować od ostatniego checkpointu i przejść ten fragment jeszcze raz. A i kamera też czasami potrafi oszaleć podczas taktycznych starć. Tak więc czasami nie tylko walczymy z przeciwnikami, ale i z kamerą, która podczas starć potrafi dostać niezłego pierdolca. 

Plusy:
  • klimat szaleństwa i bardzo ciekawa fabuła
  • świetnie zaprojektowane lokacje oraz przeciwnicy
  • cutscenki ala przedstawienia teatralne
  • mnóstwo znajdziek

Minusy:
  • bugi i problemy z kamerą podczas walk
  • muzyka nie zachwyca, choć jest kilka dobrych nut, ale to za mało
  • trochę skopany port na pc
Ocena ogólna: 8.0


Świat lalek rodem z najgorszych koszmarów 

Podsumowując. Alice Madness Returns to udana kontynuacja przygód Alicji z bardzo dobrą fabułą, ciekawym pomysłem na rozgrywkę, świetnie zaprojektowanymi lokacjami oraz pomysłowymi przeciwnikami. Nawet jeśli nie mieliście styczności z pierwszą częścią to i tak warto spróbować Szaleństwa Alicji, bo to bardzo dobry platformer, na którego ukończenie potrzebować będziecie ok 15-20 godzin w zależności czy chcecie tylko przebrnąć przez fabułę czy pozbierać wszystkie możliwe znajdźki. A to długo nawet jak na platformówkę przy której na pewno będziecie się dobrze bawić. Ja bawiłem się wyśmienicie z Alicją i żałuję, że to już koniec. Może wróci w trzeciej części? Kto wie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szaleństwo powraca czyli recenzja Alice Madness Returns

W zeszłym roku napisałem bloga, a właściwie to jak się okazało recenzję American McGee's Alice, które pomimo wielu lat na karku okaz...